maja 20, 2018

Majowe wyzwanie - żakiet z pelerynką

Majowe wyzwanie - żakiet z pelerynką

 Dawno mnie tu nie było,ale to dlatego, że jestem wciąż czymś zajęta, również szyciem. Sukienkę na zbliżające się wesele kupiłam już zimą by oszczędzić sobie stresu szycia na szybko przed imprezą. Nie wiem co mi do głowy strzeliło,ale wybrałam kolor i fason w jakim nigdy jeszcze się nie widziałam. Może to jakaś moja wewnętrzna mała dziewczynka się odezwała i zapragnęła kreacji jak dla księżniczki. Sukienka dotarła do mnie i powiem Wam szczerze do samego piątku przed ślubem wzbudzała mój niepokój i niepewność. 

 Wymyśliłam sobie taki look w stylu lekko retro, gdy dostałam burdę 3/2018 w której był żakiet z ciekawymi rękawami wyglądającymi jak pelerynka wiedziałam, że do całości będzie pasował. Nie wiedziałam jednak, że ten wybór to początek długiej i trudnej drogi.



 zdjęcie z burda.pl

Na początku nie mogłam znaleźć odpowiedniego materiału i koloru, a chciałam,żeby całość była jednolita i nie odróżniała się zbyt od sukienki. W końcu udało mi się kupić wiskozę Orlando w Pinsoli, kolor wspaniały, tkanina miła w dotyku i przyjemna w szyciu. Nie był to do końca dobry wybór bo teraz wiem, że ten fason byłby lepszy z czegoś sztywniejszego, no ale już nie miałam czasu szukać nic nowego. 

 Krój pozornie prosty wymaga stalowych nerwów szczególnie gdy ktoś jak ja chce się podjąć powiększenia wykroju z 42 do 48/50. Najpierw z pomocą teściowej rozszyfrowałam rękawy z dziwną zakładką, uszyłam i myślałam, że najgorsze za mną. Później było już tylko gorzej, rękawy na plecach brzydko mi się ciągnęły a podkroje pach wydawały się za krótkie, dekolt się rozjechał i już myślałam, że się poddam. Gdy wszystko naprostowałam po trzech głębokich wdechach przyszło mi wszyć podszewkę, tu też łatwo nie było. Już witałam się z gąską no i po obejrzeniu całości postanowiłam wypruć rękawy, czułam, że ograniczają mi ruchy, na ich bazie opracowałam nowy wykrój z pelerynką. W piątek przed ślubem nanosiłam jeszcze poprawki i do końca nie wiedziałam czy w nim pójdę, zmusiła mnie kapryśna pogoda. Zmieniłam dekolt bo lepiej wygląda do mojej sukienki taki otwarty, dodałam stójkę i paski wiązane, które wychodzą ze szwu środkowego na przodzie. To już chyba nie jest ten sam żakiet co w burdzie i wiem, że teraz podeszłabym do tego inaczej,ale jednak sprawdził się choć nadal wymaga poprawek. Na pewno widzicie, że tkanina na obszyciu pelerynki zaciągnęła się lekko przy szyciu i powstało kilka wybrzuszeń, no i podszewka miejscami też wymaga okiełznania. Przyznam Wam jednak, że tak mnie to szycie wykończyło, że już nie miałam sił na więcej poprawek. 
Podczas wesela na szybko zdarzyłam cyknąć kilka zdjęć zobaczcie jak to wygląda, całość nie jest taka zła, choć włosy stanowczo za jasne :)
Pozdrawiam Was ciepło!
Magdalena

Ps.Polecam Wam spinki gałązki z Aliekspress - za jedyne pół dolara można je kupić, są porządnie wykonane, ja przemalowałam je na kolor białego złota, pod spodem są mocno złote.









Podsumowanie:

Koszty: tkanina około 70zł

Czas przygotowania: wieczność

Stopień trudności: tylko dla hardkorów

maja 08, 2018

Samuraj w spódnicy? Kuloty w stylu japońskim

Samuraj w spódnicy? Kuloty w stylu japońskim
 Dziś o recyklingu ubraniowym. Miałam kiedyś sukienkę szytą na okazję rodzinną, możecie zobaczyć ją tu. Sukienka bardzo się udała i spisała się wspaniale podczas imprezy,ale później odwiesiłam ją do szafy i już tak wisiała, nie było okazji jej ubrać.




 W majowym międzyczasie (czyli między szyciem kostiumów dla dzieci, pracą w ogrodzie, wycieczkami i tysiącem spraw) naszło mnie na szycie spódnico - spodni. Przeglądnęłam pinteresta w szerz i wzdłuż i zamarzyły mi się kuloty granatowe ze złotymi guzikami, ale nie takie proste tylko z kombinowaniem - żeby na pierwszy rzut oka nie wyglądały na spodnie.
Tkanina z sukienki okazała się idealna, bo było jej dużo - wykorzystałam całą szerokość spódnicy i nie można nazwać tego profesjonalnym konstruowaniem wykroju, bo o tym pojęcia nie mam,ale wykroiłam w końcu te portki.
Jedną z moich inspiracji były spodnie samurajów - Hakama, ekstremalnie szerokie i układane w pasie. Na sesję zdjęciową wybrałam się więc do ogrodów japońskich, jak wiecie już z Instagrama sesje były dwie, bo portki po pierwszej wymagały korekty. Na drobnej przeróbce się nie skończyło, musiałam przestawić kontrafałdy w zupełnie inne miejsce żeby spodnie leżały lepiej.




Spodnie tej długości i szerokości to jest stylizacyjne wyzwanie, dla dużej sylwetki tym bardziej,ale ja lubię modowe eksperymenty. Może te spodnie nie do końca są takie jakie chciałam i pewnie lepiej wyglądały by z niebotycznymi obcasami,ale przecież ja kocham sandały. Uznaję je za moją pierwszą próbę tego typu, kolejne kuloty może jednak zrobię ciut krótsze. W tym modelu podoba mi się jednak bardzo brak szwu na bokach i głębokość kotrafałd, złote guziki pasowały mi do tego granatu i pewnie całość będzie świetnie wyglądać w stylu marynarskim z koszulką w paski.


 


Nie miałam wykroju na te spódnico-spodnie, powstały one w oparciu o wykrój na proste spodnie, który został przeze mnie przemodelowany,a że nie znam się na konstruowaniu wszystko odbyło się metodą prób i błędów. Jednak kto nie próbuje ten nic nie ma...

Ps. Jeśli chcecie zobaczyć te spodnie w ruchu zapraszam na mój Instagram!

Pozdrawiam serdecznie

Magdalena


Copyright © 2016 Robak XXL , Blogger