Dawno mnie tu nie było,ale to dlatego, że jestem wciąż czymś zajęta, również szyciem. Sukienkę na zbliżające się wesele kupiłam już zimą by oszczędzić sobie stresu szycia na szybko przed imprezą. Nie wiem co mi do głowy strzeliło,ale wybrałam kolor i fason w jakim nigdy jeszcze się nie widziałam. Może to jakaś moja wewnętrzna mała dziewczynka się odezwała i zapragnęła kreacji jak dla księżniczki. Sukienka dotarła do mnie i powiem Wam szczerze do samego piątku przed ślubem wzbudzała mój niepokój i niepewność.
Wymyśliłam sobie taki look w stylu lekko retro, gdy dostałam burdę 3/2018 w której był żakiet z ciekawymi rękawami wyglądającymi jak pelerynka wiedziałam, że do całości będzie pasował. Nie wiedziałam jednak, że ten wybór to początek długiej i trudnej drogi.
zdjęcie z burda.pl
Na początku nie mogłam znaleźć odpowiedniego materiału i koloru, a chciałam,żeby całość była jednolita i nie odróżniała się zbyt od sukienki. W końcu udało mi się kupić wiskozę Orlando w Pinsoli, kolor wspaniały, tkanina miła w dotyku i przyjemna w szyciu. Nie był to do końca dobry wybór bo teraz wiem, że ten fason byłby lepszy z czegoś sztywniejszego, no ale już nie miałam czasu szukać nic nowego.
Krój pozornie prosty wymaga stalowych nerwów szczególnie gdy ktoś jak ja chce się podjąć powiększenia wykroju z 42 do 48/50. Najpierw z pomocą teściowej rozszyfrowałam rękawy z dziwną zakładką, uszyłam i myślałam, że najgorsze za mną. Później było już tylko gorzej, rękawy na plecach brzydko mi się ciągnęły a podkroje pach wydawały się za krótkie, dekolt się rozjechał i już myślałam, że się poddam. Gdy wszystko naprostowałam po trzech głębokich wdechach przyszło mi wszyć podszewkę, tu też łatwo nie było. Już witałam się z gąską no i po obejrzeniu całości postanowiłam wypruć rękawy, czułam, że ograniczają mi ruchy, na ich bazie opracowałam nowy wykrój z pelerynką. W piątek przed ślubem nanosiłam jeszcze poprawki i do końca nie wiedziałam czy w nim pójdę, zmusiła mnie kapryśna pogoda. Zmieniłam dekolt bo lepiej wygląda do mojej sukienki taki otwarty, dodałam stójkę i paski wiązane, które wychodzą ze szwu środkowego na przodzie. To już chyba nie jest ten sam żakiet co w burdzie i wiem, że teraz podeszłabym do tego inaczej,ale jednak sprawdził się choć nadal wymaga poprawek. Na pewno widzicie, że tkanina na obszyciu pelerynki zaciągnęła się lekko przy szyciu i powstało kilka wybrzuszeń, no i podszewka miejscami też wymaga okiełznania. Przyznam Wam jednak, że tak mnie to szycie wykończyło, że już nie miałam sił na więcej poprawek.
Podczas wesela na szybko zdarzyłam cyknąć kilka zdjęć zobaczcie jak to wygląda, całość nie jest taka zła, choć włosy stanowczo za jasne :)
Pozdrawiam Was ciepło!
Magdalena
Ps.Polecam Wam spinki gałązki z Aliekspress - za jedyne pół dolara można je kupić, są porządnie wykonane, ja przemalowałam je na kolor białego złota, pod spodem są mocno złote.
Podsumowanie:
Koszty: tkanina około 70zł
Czas przygotowania: wieczność
Stopień trudności: tylko dla hardkorów