października 25, 2017

nietypowa panna młoda - jak szyłam sobie suknię ślubną


 Mija właśnie dziesięć lat od kiedy poznałam mojego męża, jednocześnie wydaje mi się, że minęło kilka dni i wieczność. Gdy szykowałam się do ślubu nie myślałam nawet, że będę mieć bloga na którym znajdą się moje prace. Wiedziałam jednak , że suknię uszyję sobie sama.Nawet nie zrobiłam rundy po sklepach, żeby coś przymierzyć. Pracowałam w salonie sukien ślubnych i wiedziałam, że powyżej rozmiaru 42 nie ma co próbować, bo takich sukni się nie zamawia.Dobrze, że teraz już się to zmieniło i pulchne panny młode mają co na siebie włożyć.
 Moja suknia nie była pierwszą, którą uszyłam. Wcześniej żona przyjaciela wystąpiła w kreacji spod mojej igły, miałam więc doświadczenie, że taka suknia wymaga cierpliwości i czasu. Dałam sobie ten czas, chwilę myślałam, rysowałam, projektowałam.Wiedziałam, że chcę suknię w starym stylu, jak z filmu. Taką, której nie da się nigdzie kupić. Oczywiście miałam pewne ograniczenia - finanse, mały budżet 500 zł na wszystko łącznie z dodatkami i czas ślubu - w lutym. Sama chciałam brać ślub w zimie, bo zima dla mnie zawsze była najszczęśliwszą porą roku. Tak jest do dziś. Zimą poznałam Marcina, zaręczyłam się, wzięłam ślub aż i co najważniejsze w grudniu na świat przyszedł mój syn. Uwielbiam tę ciszę gdy pada śnieg, białe poranki i bardzo ciemne wieczory, no i oczywiście zmarznięte policzki i nos - to chyba najbardziej.


 Zima to jednak wyzwanie dla sukni ślubnej, koniecznie trzeba mieć coś na wierzch gdy temperatura oscyluje wokół minus piętnastu stopni Celsjusza a tak właśnie było w dniu naszego ślubu.
Uszyłam sobie etolę z białego futerka,a i tak broda mi się trzęsła z zimna.
Jeśli chodzi o samą suknię to wybrałam prosty acz wyrafinowany krój, dekolt w serce podkreślający biust - trochę go zmodyfikowałam, odcięcie pod biustem, dół rozkloszowany zbudowany z klinów, z tyłu lekki tren. Szyłam z matowej elastycznej tafty, wadą tej tkaniny było to, że bardzo ślizgała się na stopce i trzeba było wszystko fastrygować, inaczej powstawały niekontrolowane naciągnięcia lub marszczenia. Zaletą ogromną okazało się to, że tkanina prawie wcale się nie gniecie i po tych wszystkich wygibasach wieczorem nadal suknia prezentowała się dobrze.


  Na wierzch uszyłam koronkowe wdzianko (najdroższy element stroju, koronka kosztowała jakieś 250 zł), zależało mi, żeby tkanina miała ozdobny brzeg w zęby, ileż się wtedy naszukałam, żeby ją znaleźć.Zrobiłam zapięcie w talii z ozdobną broszą z kryształkami, one pojawiły się również na kołnierzu i przy mankietach. Pierwszy raz w życiu miałam na sobie tyle błysku,ale pasował mi on do koncepcji całości.
 Początkowo suknia była gładka, marzyłam o szyfonie w groszki na wierzch,ale jak na złość nigdzie go nie było. Na tydzień przed ślubem pojechałam z Mamą żeby kupić tkaninę na jej sukienkę na wesele, wchodzę do sklepu a tu na półce na wprost mnie leży jakby na mnie czekał - wielki wałek tiulu w groszki. Niemalże oszalałam z ekscytacji. Zaraz po powrocie z zakupów wzięłam się do wszywania spódnicy wierzchniej, dopiero teraz to było to co chciałam.
 Taki dzień się więcej nie powtórzy, czułam się wspaniale mimo źle uczesanej fryzury, która się rozsypała po kilku tańcach, okropnych białych lakierek, które od razu musiałam zamienić na białe kozaczki z futerkiem (tak byłam w nich do końca wesela,ale był ubaw) i kilku innych spraw, które wyszły nie po mojej myśli.Suknia..hmm...oczywiście teraz bym w niej zmieniła kilka rzeczy, pewnie tył żakietu byłby krótszy, zrezygnowałabym z mankietów w sukience i rękawiczek. Nikomu jednak nie dałabym sobie wybić z głowy mojego pięknego toczka z wielką kokardą (uszyła mi Pani modystka z Cieszyna) i groszków na spódnicy i pończochach. 
 Warto sobie było uszyć suknie samodzielnie, czuć to podekscytowanie i odpowiedzialność.To był wspaniały dzień...Jak dobrze też zobaczyć stare zdjęcia i uświadomić sobie ile się zmieniło przez ten czas...













24 komentarze:

  1. Piękna suknia i czaderski toczek! Uwielbiam suknie w starym stylu. Twoja ma ma naprawdę niepowtarzalny charakter. Świetna robota! Ale najbardziej wymiękłam, jak zobaczyłam tort!!

    W mojej rodzinie kobiety tradycyjnie szyły sobie suknie ślubne: moja prababka, bo była krawcową (jej sukienka była czarna), a moja mama w czasach kryzysu lat 80-tych. Dlatego myślę, że warto kontynuować rodzinną tradycję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, na widok tego tortu część gości zgłupiała zupełnie a część śmiała się jak my:)No w końcu Państwo Chrobak wzięli ślub:)U nas Babcia nie miała sukni a Mama wypożyczała, może ode mnie zacznie się tradycja(tylko jeszcze muszę sobie sprawić córkę) :)

      Usuń
  2. Gratuluję wytrwałości w dążeniu do celu, bo efekt WOW osiągnięty w 100%! Całość bardzo efektowna, a co najważniejsze dokładnie wszystko tak jak chciałaś, co w przypadku dnia ślubu działa co najmniej z potrójną mocą :-) Brawa!
    P.S.
    Kozaczki wypadły doskonale!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje :) A suknia piękna, uważam, że warto uszyć sobie samemu suknie ślubną jeśli ma się umiejętności, dlaczego tego nie wykorzystać. I przede-wszystkim ma się suknię według własnej wizji. A zima zawsze jest bajeczna i tyle możliwości do udekorowania na tak wyjątkową uroczystość :) Ja jestem z grudnia i jak tu nie kochać zimy :P Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia ... Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to miło byc wykonawczynią swojej sukni slubnej, ja takich umiejętności nie posiadałam, ale mam teraz pole do popisu, dwie dorosłe córki, które może w najbliższej przyszłości bedą w potrzebie :) Pieknie wyszło i ta sceneria zimowa ... ach !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety bez scenerii było, tzn był śnieg ale sesja zdjęciowa zaplanowana na wieczór się nie odbyła bo było minus 22 stopnie, więc zrezygnowaliśmy z plenerów.Już widzę jakie cuda wyczarujesz dla córek, jesteś taka precyzyjna że szok :)

      Usuń
  5. Piękna ta suknia, wszystko wygląda wyjątkowo. Tort wspaniały, zaskoczył mnie bardzo. Wyglądałaś cudownie w tej sukience, możesz śmiało je projektować i szyć :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa, marzę o biznesie związanym z modą plus size...Tort zaskoczył nie tylko Ciebie :)

      Usuń
  6. Bardzo efektowa!!!!!Widać nazwał pracy, dbałości o szczegóły.... całość idealnie zgrana. Oczywistość, że włożyłaś w to serce <3 R E W E L A !!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam trochę stresu ;)wiedziałam też, że nie trafię w gust wszystkich, ważne, że mąż był zachwycony...

      Usuń
  7. Czasochłonne...ale jaki piękny efekt końcowy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było tak źle z tym czasem, tylko trzeba mieć dobry plan krok po kroku:)

      Usuń
  8. Ależ ty jesteś zdolna! Uszyć suknię ślubną to nie lada wyzwanie! Ale wyszło cudownie <3 To, że była szyta przez Ciebie tylko nadaje jej jeszcze większej cenności. Trzymasz ją ku potomności, jak to miały w zwyczaju nasze babcie?

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurczę, ja umiem przyszyć sobie tylko guziki. Własnoręczne uszycie sukni ślubnej to dla mnie jak wejście na Mount Everest! Jesteś bardzo zdolna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo, nie czuję się,aż taka zdolna.A szyć zawsze możesz zacząć, to nic trudnego!

      Usuń
  10. Piękna suknia, a tym piękniejsza im więcej cudownych wspomnień przywołuje. Toczek i tort były ekstra. Mam nadzieję że go sobie zachowałaś, ;)) toczek rzecz jasna, nie tort.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachowałam, tort nie miał szans ;)

      Usuń
    2. Aaa więc to ta suknia o której niedawno rozmawiałyśmy. Podziwiam za to samozaparcia i uszycie swojej wymarzonej. Pozdrawiam- florystyka co sama sobie ślubny bukiet robiła

      Usuń
    3. O jak miło, że Pani zajrzała:)pozdrawiam również i zachęcam do czytania!

      Usuń
  11. Wspaniała suknia, ten toczek jest piękny. Dodatkowo koronkowa narzutka z ząbkami świetnie to zaplanowałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzyłam o takim nakryciu głowy, Pani modystka je spełniła i wykonała wg mojego projektu :)

      Usuń

Copyright © 2016 Robak XXL , Blogger